Korzystając z chwili wolnego postanowiłam napisać zaległą
relację z Paryża. Co prawda byliśmy tam w lutym 2012, wiele wspomnień i emocji
związanych z wyjazdem zdążyło ulecieć, ale postaram się opisać, chociaż trasę
naszego zwiedzania oraz kilka suchych faktów, może dla kogoś okażą się
przydatne :)
Paryż, miasto zakochanych, miasto, do którego zawsze
chciałam pojechać. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że to nierealne mrzonki,
za droga impreza, niedostępna fanaberia... Kto by pomyślał, że za niespełna
124pln można spełnić marzenia i zrobić zdjęcie miłości pod wieżą Eiffla!
Do Paryża lecieliśmy liniami WizzAir z Poznania. Lotnisko Beauvais oddalone jest od centrum miasta jakieś 80km lecz bez problemu można dostać się do dworca Paris Porte Maillot w Paryżu aerobusem, koszt 14 euro w jedną stronę, czas przejazdu ok 1h. Warto pamiętać, że autobusy z Paryża na lotnisko są synchronizowane z odlotami, odjeżdżają 3h przed odlotem. Podróżujących jest wielu, dlatego warto przybyć na dworzec nieco wcześniej, aby na spokojnie dostać się na lot powrotny.
Do Paryża lecieliśmy liniami WizzAir z Poznania. Lotnisko Beauvais oddalone jest od centrum miasta jakieś 80km lecz bez problemu można dostać się do dworca Paris Porte Maillot w Paryżu aerobusem, koszt 14 euro w jedną stronę, czas przejazdu ok 1h. Warto pamiętać, że autobusy z Paryża na lotnisko są synchronizowane z odlotami, odjeżdżają 3h przed odlotem. Podróżujących jest wielu, dlatego warto przybyć na dworzec nieco wcześniej, aby na spokojnie dostać się na lot powrotny.
Wraz z przyjaciółmi zarezerwowaliśmy prywatny pokój 4os. w
hostelu AIJ. Płaciliśmy po 17euro, w
cenie było wliczone śniadanie: bagietka, masło, dżem oraz kawa, herbata,
czekolada do woli. Dodatkowo na recepcji stał automat z gorącą wodą, więc w
każdej chwili można było zrobić zupkę chińską czy herbatę. Standard bardzo
hostelowy ;) łózka piętrowe, pościel, poduszka, sejf, szafka.. Brakowało nam
jakiegoś stolika, krzesła. W 4os pokojach prywatnych jest łazienka i to jest
duży komfort. Inaczej łazienka jest na korytarzu. Mimo wszystko, cena i
lokalizacja rekompensują niewysokie standardy hotelu, byliśmy bardzo
zadowoleni. Hostel znajduje się przy stacji metra Ledru - Rollin, a w
okolicy jest duży sklep spożywczy, bardzo dobrze zaopatrzony. Ku naszemu
zaskoczeniu mieli nawet plastikowe kieliszki do szampana, których nie mogliśmy znaleźć
w Polsce, na wypadek, gdyby ktoś miał ochotę wypić szampana pod wieżą Eiffla...
my mieliśmy! ale o tym zaraz ;)
Do hotelu dotarliśmy wczesnym popołudniem, jednak zważywszy
na to, że w lutym dnie są bardzo krótkie, do pierwszego punktu naszego
zwiedzania - Moulin Rouge dotarliśmy już po zmierzchu. Wcale nie żałowaliśmy!
Dzielnica czerwonych latarni zdecydowanie zyskuje odwiedzana nocą :D Dalej
spacerem udaliśmy się w kierunku Bazyliki Sacré Coeur, gdzie spędziliśmy chwilę
podziwiając światła Paryża.
Kolejnego dnia, po szybkiej kawie w pobliskiej kawiarni
udaliśmy się na rzeczywiste spotkanie ze stolicą Francji. Metrem udaliśmy się
do jednego z najbardziej charakterystycznych punktów w mieście - Łuku
Triumfalnego. Mimo wczesnej pory i mroźnego lutowego poranka wkoło zbierało się
coraz więcej turystów, chętnych na zrobienie zdjęcia na placu Charles'a de
Gaulle'a. Od Łuku Triumfalnego podążyliśmy Avenue des Champs-Élysées, potocznie
zwanymi Polami Elizejskimi w kierunku Luwru. Avenue des Champs-Élysées to ekskluzywna
ulica w VIII dzielnicy z licznymi butikami i restauracjami. Spacer do Luwru
zajął nam ponad godzinę, z przerwą na skorzystanie z diabelskiego młynu,
znajdującego się w okolicach Obelisku. Pod Luwrem zatrzymaliśmy się jeszcze na
pieczone kasztany, przysmak paryżan, które delikatnie rozgrzały nasze
zmarznięte ciała od środka. Miłym zaskoczeniem był darmowy wstęp do Luwru dla
osób poniżej 26r.ż, jednak tylko po okazaniu dokumentu, na którym znajduje się
data. W przeciwnym razie za wstęp trzeba zapłacić. Muzeum jest ogromne i
spokojnie można spędzić w nim cały dzień. My jednak mieliśmy ograniczony czas,
dlatego zobaczyliśmy tylko kilka najważniejszych dzieł: Wenus z Milo, Nike z
Samotraki i oczywiście Mona Lisa, Leonarda da Vinci. Drugą część dnia spędziliśmy spacerując po Dzielnicy
Łacińskiej, aby w końcu dotrzeć do znajdującej się na niewielkiej wysepce na
Sekwanie Katedry Notre-Dam. Piękna katedra w stylu gotyckim, ze zjawiskową
rozetą w środku i magicznymi maszkaronami z zewnątrz. Zdecydowanie Katedra
Notre-Dam jest jedną z najbardziej fascynujących budowli sakralnych w Europie,
wartych zobaczenia.
Drugi dzień rozpoczęliśmy z lekkimi zakwasami po spacerze
dnia poprzedniego, dlatego też jednogłośnie uznaliśmy, że tym razem, częściej
skorzystamy z metra. Pierwszym punktem, który chcieliśmy zobaczyć był cmentarz
Pere-Lachaise, oddalony od naszego hostelu zaledwie kilkaset metrów, dlatego
mimo postanowienia udaliśmy się piechotą. Zazwyczaj nie odwiedzamy cmentarzy,
ale ten wydał się nam wyjątkowy. Odnaleźliśmy groby Chopina, Jimiego Morrisona,
Moliera oraz Édith Piaf. Dalej, już metrem, udaliśmy się pod Bazylikę
Sacré-Cour. Kolejna świątynia w Paryżu, którą trzeba zobaczyć! Do bazyliki
prowadzą wysokie schody, na których niezależnie od pory roku przesiadują tłumy.
My również postanowiliśmy skorzystać z odrobiny słońca. U podnóży bazylki
rozpościera się słynna paryska dzielnica Montmartre, stara część miasta z
kamienicami i brukowanymi uliczkami, w chwili obecnej zdominowany przez
handlarzy i naciągaczy. Tych ostatnich zresztą w Paryżu jest bardzo dużo i z
przykrością muszę stwierdzić, że Paryż jest najniebezpieczniejszym miastem, w
jakim do tej pory byłam. Uważać na siebie trzeba wszędzie, wiadomo, ale tylko w
Paryżu na stacjach metrach widać było porzucone damskie torebki i uliczne
pościgi za drobnymi złodziejaszkami. Zjawisko to rzuciło się nam w oczy szczególnie
w okolicy Sacré-Cour, gdzie zawsze są tłumy i na prawdę nietrudno o kradzież.
Ostatnim, ale i najważniejszym punktem naszej wycieczki była
Wieża Eiffla. Na tą część przeznaczyliśmy zdecydowanie najwięcej czasu, aż
kilka godzin. Oprócz wjazdu na taras widokowy chcieliśmy zrobić wspomniane wcześniej zdjęcie
miłości do rodzinnego albumu oraz wypić szampana za ćwierćwiecze ;) tak się składa, że ja i
moja przyjaciółka obchodzimy urodziny 2 dni po sobie, czy można wymarzyć sobie
lepszy prezent na 25 urodziny aniżeli wzniesienie toastu pod wieżą Eiffla w gronie
najlepszej przyjaciółki i naszych ukochanych mężczyzn? :D Pod samą wieżą dużo
było policji i służb pilnujących bezpieczeństwa, dlatego wybraliśmy się do
pobliskiego parku, żeby na spokojnie celebrować naszą chwile :))
Bilet na taras widokowy kupiliśmy wcześniej, przez Internet.
Sprawdziłam na jaką godzinę planowany jest zachód słońca i na tą właśnie godzinę
zarezerwowałam wejście. Przed wieżą zawsze ustawia się kolejka chętnych na
wjazd na taras widokowy, dlatego jest to bardzo wygodne rozwiązanie, pozwala
uniknąć chociaż częściowego oczekiwania. Zmierzch zapadł szybko, kiedy
zeszliśmy z tarasu było już całkowicie ciemno. Przywitała nas zupełnie inna,
rozświetlona tysiącami światełek Wieża Eiffla.
To była wspaniała przygoda, wspaniałe przeżycie ze
wspaniałymi ludźmi.
Od razu po powrocie odczuwałam jednak lekkie rozczarowanie
Paryżem, wydał mi się on trochę przereklamowany. Dzisiaj, po kilku miesiącach
od wyjazdu, kiedy piszę tą relację czuję ogromny sentyment do całego miasta i
wiem, że chciałabym tam wrócić.